środa, 5 listopada 2008

Skąd się wziąłem..?


Skąd?
No z pięknej wielkiej miłości. A że trwała tak krótko? Hmmm... to już inna historia. Ja pamiętam tylko, że od końca stycznia do 19 października 2008 siedziałem sobie u Mamy w brzuchu; było ciepło, miło, kołysało, niczego mi nie brakło i mogłem do woli ćwiczyć wykopy pod mamine żebro i inne takie. Fajowo... o, tak to było ->
(Kopenhaga, sierpień 2008)

Trochę też podróżowałem - nim się pojawiłem na świecie 5 razy pokonałem trasę Kopenhaga-Trójmiasto, odwiedziłem też Kraków, Ostródę, Hel, Władysławowo, i inne miejsca.
Pamiętam też, że razem z Mama weszliśmy na wysoooką wieżę kościoła Mariackiego w Gdańsku i na inną wieżę - na zamku w Malborku, po zwiedzeniu całego zamczyska i jego zakamarków. A potem były wybuchy, bo ktoś na ten zamek napadał (podobno "nasi" spod Grunwaldu). Poznałem też słodką świnkę-pekinkę Alfredzika w gospodarstwie agroturystycznym i zaliczyłem parapetówę cioci Misi w Sopocie. A, no i byliśmy na Openerze 2008! Grali m.in Massive Attack, Chemical Brothers, Erykah Badu...
A gdy już zrobiło mi się za ciasno u Mamy - dawałem jej znaki przez 3 dni, że już chcę wychodzić. W piątek 17.10.2008 przyjechała ciocia Aga z Krakowa i wraz z nią (i mamą) pojechaliśmy z Ostródy do Gdańśka na zupkę w DeLuxie, na babską domówkę w Sopocie, w sobotę już z mocniejszymi skórczami złaziliśmy w Gdańsku targi wnętrzarskie(mama się bała, czy jej tam gdzieś na te piekne dywany i sofy wody nie odejdą, a to bym jej zrobił psikusa-dyngusa!), poszliśmy na spacer nad morzem w Sopocie i wieczorkiem pojechaliśmy do Pucka, gdzie Mamie się uwidziało mnie przywitać..tam jeszcze wieczorny spacer, a potem cała nocka już coraz bardziej pracowita...

... Nie dałem Mamie już pospać, Aga też niewiele odpoczęła, a w niedzielny ranek (19-go.10) babki nie wytrzymały i poszły z torbami - na piechotę, bo było bliziutko - do szpitala położonego tuż nad samym morzem..

O, tu:
http://mapy.google.pl/?ie=UTF8&ll=54.721423,18.41433&spn=0.007894,0.016501&t=h&z=16

Ale potem jeszcze 15 godzin w tym szpitalu się męczyliśmy... Na szczęście była piłka no i AGA! Gdyby nie ona, to Mama by tam chyba sfisiowała... Aga dzielnie cisnęła mamine krzyże i w ogóle była niezastąpiona!!! A ja przeciskałem się przez ciasne korytarze...

W końcu położna przerwała wody i wtedy już myk-myk i zacząłem się wydostawać na zewnątrz! Mama siedziała na jakimś dziwnym krześle z dziurką, gdy wyparła mnie na świat; wpierw wyszła moja główka, a w następnym parciu - chlup - i cała reszta! (była godzina 21.50) Trochę popłakałem, bo nie wiedziałem, co się dzieje, dlaczego już nie jest tak ciepło, ciemno i nieważko, ale na szczęście od razu wylądowałem u mamy na brzuchu, słyszałem jej znajomy głos i nie było tak źle. Aga przecięła pępowinę (czy powinienem mówić jej "tato'?), protestowałem, gdy mnie na chwile zabrali od mamy - krzyczałem "nie! nie! nie!" (ważyłem 3320g, mierzyłem zaś 51 cm)- ale za chwilkę znów byłem z mamą - położono mnie jej pod koszulą i zaraz podpełzłem w stronę, skąd dobiegał kuszący zapach... Mleczko! Ani się mama spostrzegła jak sobie w najlepsze ssałem! Byliśmy bardzo zmęczeni, obolali, ale szczęśliwi... Okazało się, że na świecie powitały mnie nie tylko Mama i Aga, ale i Misia, która specjalnie po to przyjechała nocką do Pucka!
A tak się miałem następnego dnia, gdy Aga i Babcia przyszły mnie odwiedzić (trochę miałem problemy z otwarciem jednego oczka, ale sami rozumiecie - nie od razu wszystko się umie...)

4 komentarze:

mala pisze...

tata wita i pozdrawia! :)

Unknown pisze...

dżej ale to niesamowite Welcome in the real world Bazyli :)

aafurtado pisze...

Hey mamacita linda,
And happy :) I'm happy too; Bazyli matches a lot, good choice.
Don’t worry he will soon grow up and let you sleep, enjoy this time, it’s unique.
I’m always with you, greetings, kisses…
Love,
Ale

zenobia pisze...

Bazyli, pozdrowka dla dzielnej mamy-Vidutki! bardzo fajny pierwszy filmik, ma sie to spojrzenie;)

caluski!!
ciotka zen.