piątek, 13 lutego 2009

list do A.

hejhej kochana, dawno się tak nie uśmiałam!!! i to przy "dziendobry...".Całe lata 80-te były dziś supersmaczkiem, piękne ladies tak opowiadały oz zaplecza o tv z tamtych czasów, że chciałabym słuchać jeszcze, jeszcze!! [I Prokop bardzo fajnie powiedział Dorocie "Jesteś piękna i młoda!" natychmiast , gdy ona "odkryła", że jest tak stara, że jeszcze filmowano ją w tv starym sprzętem..- czyli skrzętnie zastosował tuż wcześniej odbytą (ale słowo!) lekcję o zmianie swego wewnętrznego krytyka w głos, który ma nas wspierać pozytywnie. Tak nam mówcie zawsze, Panowie:+)]

ale

Najlepszy był numer z pończochą. Cudowny! że niby kiedyś przez pończochę filmowali w tv, by prezenterki i goście lepiej wypadali. Operator tłumaczył, że tak się mówiło na zmiękczające obraz filtry, ale Prokop mimo wszystko chciał spróbować i zaczął naciągać na kamerę, która ich filmowała, brązowe rajstopki. A Welman krzyczy: "Co ty robisz, to wkładka bawełniana!" - bo chyba nakładał "krokiem" na oko kamery (pończoszka by jednka była lepsza, no nie?). No i 'zmiękczyło' obraz tak, że babka wyglądała jak z obrazów Warhola:+) . A Prokop był rozochocony chyba już na samą myśl, bo tak mu się oczy śmiały i w takim był "psotnym" nastroju, zanim jeszcze to zrobił! Cały dzień super się dziś w pracy bawili, trochę jak my w pierwszych latach letniej redakcji w Sopocie. Za to lubię ich oglądać. Ale właśnie ich:+) To w sumie jedyne, co oglądam w tv, czasem jakiś film, jeśli ciekawy. Staram się unikać programów informacyjnych, bo tylko straszą:+) czaASEM tylko muszę niestety sprawdzić kurs franka, ale to w necie wolę. JAkoś od początku studiów (bosszszsz ile to lat? 11????) nie miałam tv i jakoś się żyło nawet na dziennikarstwie( no dobra, raz był, ale czarno-biały i śnieżył tak, ze tylko skoki i mundial w Korei dało się oglądać z z Mojkiem i chłopakami z Pikulowa. Eh, fajne czasy:+) Teraz też piękne, ale tamte chyba na zawsze będę wyjątkowe.ale chyba zdygresiłam, jak zwykle.

a jak Józio przytulił Dorotę, to aż mi się ciepło w serduszku zrobiło:+)

i były dziewczyny, które chcą być dziennikarkami. oj. Dobrze, że był akurat dzień o latach 80-tych, pasowały idealnie, tzn jedna ze stroju i fryzury-szopy, a druga – studentka dziennikarstwa, która ekscytuje się, że NIEDŁUGO ZACZNIE robić coś w tym kierunku, by PO STUDIACH …robić coś w tym kierunku(!) – i zapowiedziała pogodę – i to w TYM programie – jakby.. eh. co tam będę źle o dziewczynie pisać:+) ale czasem rozumiem, dlaczego nie cenią sobie naszych tytułów mgr.Dobrze, że ta komunikacja jeszcze jakoś ratuje sytuację!

Oho, kończę, bo słyszę, że Mały się obudził, Zaraz pewnie pójdziemy na spacer w chuście z MAłym i z Likiem - bez chusty., ajj, ciężko się tak wybierać z tymi chłopakami: jeden się szybko grzeje,drugi cały czas szczeka, wpierw prosząc, by go zabrać też, (gdy widzi, a nawet CZUJE-jak?-, że się zaczynam zbierać), a potem już z tej wieilkiej nieopisanej radości, że wychodzimy. I tak za każdym razem!

BUZIAKI WIELKIE!!

czwartek, 12 lutego 2009

list do P.


12.02.2009
Nie ma sprawy, zdaję sobie sprawę, że nie masz lekko w pracy, a w domu to już się nie chce maili pisać..pamiętam. Ale poczytać fajnie, czyż nie?:+)
A zagadka widać nie taka łatwa. Bo to Misia robi tą fotkę - w lustrze nas odbijając, więc ręka prawa:+)

W 3-mieście prawdopodobnie po weekendzie będę, bo we wtorek 17go muszę do urzędu pracy, a wcześniej powinnam do skarbowego łeeee.

Tyle, że Mały chory. Katar okrooooopny! tzn dla niego okropny, nie wie o co c'mon i jeszcze ciągłe wyciąganie glutów. Tzn dziś już trochę lepiej, bo go już kilka razy oklepałam, wymasowałam, wysmarowałam na koniec trochę wickiem i jeszcze czapeczka - bo u nas się okno ni domyka i ciągnie cosik.

A przez tydzień tylko z 3ma chłopakami w domy byłam: Bazylim, Likiem i tatą (kolejność proporcjonalnie do czasu) spacerki po lesie w chuście czy z wózkiem eh, ja tez chorawa, mój tata też no i Mały się zaziębił.
i tak to.

Ale mam nadzieję, że mu szybko przejdzie, leczę go jak mogę, gorączki nie ma, a iść teraz do lekarza, narażać go na jakieś grypskowe wirusy itp ...

takie to mamowe mam problemy, wolałabym mieć problemy twórcze na przykład, ale brak czasu. no chyba że to właśnie wziąć za mój największy problem twórczy:+)
Ale czasem się udaje wygospodarować dla siebie, choć rzadko. np jeśli usnę w dzień z MAłym przy karmieniu to potem w nocy posiedzę i coś popiszę.. no albo tak z doskoku jak teraz, ale list to jakoś łatwiej się pisze;+)

to buziaki i do zobaczenia niedługo! nie daj się tej pracy! w końcu nie ty dla niej, a ona dla ciebie! a co byś najbardziej chciał robić? ja pisać:+) ale nie dziennikarsko raczej:+/
pa!

sobota, 7 lutego 2009

Reminiscencje świąteczne


Z serii : listy Mamy

List do M.
6.02.2009.

"A hej Kochana! A była Zen, była! Nawet "na miasto" w Wejherowie wyszłyśmy, gdy poszłam odprowadzić Zenkę na dworzec,tyle,że po drodze jeszcze chciałyśmy 'zabalować' ale zanim znalazłyśmy -chyba jedyną otwartą- knajpkę w sobotni poświąteczny wieczór, to mój synko się w domu już obudził, mimo, że nakarmiłam i uśpiłam przed wyjściem, i taki to był bal. Z wyrzutami sumienia Zenkę przed dworcem jeszcze porzuciłam i sama bidna z walizką czekała na peronie,a ziimno było! a ja już po trzech naglących telefonach od mojej mamy. Biegnę do domu, wpadam przez furtkę w żywopłocie, pędzę ścieżką między jabłonkami (kiedyś - moje letnie 'domki') a czereśniami.
Babcia -już w koszuli nocnej - ofukała mnie jak tak można dziecko zostawiać itd, rodzice zaspani przy Małym (płacze). Ja mimo, że byłam w "lokalu" z 15 minut waniajem już petami i Lik też, bo był tam z nami (dla mnie do obrony nocą no i by się przespacerował wieczorkiem)więc ciuchy zostawiam zwinięte w łazience i już myję tylko zęby i inne minima..Pierwsze rodzicielskie poczucie winy.
A w ogóle to jest godzina 23 i nie było mnie z godzinkę! Tyle że u babci w domu to już noc:+)
tak więc widzisz, moje pierwsze "dorosłe" już wyjście do knajpki powiodło się częściowo, no a przy tym piłam soczek jabłkowy mniam a Zenia winko. A do tego w tej knajpce sami tacy.. młodzi! no tak, kto ma teraz czas do knajp chodzić !!
eh.
A Tobie - a raczej Wam - co tam wrze? Adama przez kolano, ot,co!!! Jakby co to Aga pożyczy pejczyk (zobacz sobie jej/nasze fotki na jej fejsb.;+)
I zapraszam jak najserdeczniej!!!!Ostróda piękna do spacerowania, wyżyjesz się na Bazylim (hurraa, 7 kilo klopsa z głowy!) a ja chętnie posłucham i poopowiadam o wszystkim!!! A jeśli już tak chodzisz i oglądasz, to faktycznie dobrze mieć jakiś cel:+) Może wyszukasz dla Bazka jakąś ciekawą książeczkę czy grę? Nie musi być na "teraz" (bo teraz dopiero zaczynamy piesek mówi hałhałhał-na BazyBazuBaz juz pisałam) - może jakaś ci wpadnie ci po prostu w oko i już albo z serii "zawsze o takiej marzyłam". Podobno niezła dla dzieci jest "it's just a plant";+) ale kubuś puchatek i mały księciunio też zawsze na czasie:+) junołłotajmin.
No to czekam na wieści kiedy wpadasz! Aha, ja od połowy lutego do niewiemkiedy (tydzień? 2?) będę w Gdańsku czy Sopocie i czasem w Wejherowie - tam tez ofkors możesz wpadać do mnie do Wrzeszcza,(tak właśnie wpadł do mnie ostatnio Filip, tzn do Sopotu do Misi) ale chyba ostródzki lasek, jezioro i łąki lepiej by Ci zrobiły. Choć znów nad morzem jodek itd:+) No to pomyśl i dawaj znaki!
Bigbuzia!!!
Ola"

i fotek parę...

środa, 4 lutego 2009

gadugadugadu

Od początku próbuję wszystkim opowiadać, co czuję, ale uwierzcie - nie tak prosto się z Wami dogadać- nic nie kumacie! No, prawie. Bo "e-e-e" od razu mama złapała - widać dość wyraźnie zaznaczyłem, że chodzi o mleczko. Robię dziesiątki minek, a-jujam, a-gugam i ghghghghghg-am, wydaję tyle odgłosów; pisków, płaczów, kwęków-stęków, nawet śpiewam a do tego oczywiście dochodzi mowa ciała- macham rękami i nogami, wyginamśmiałociało (dla mnie to MAŁO!) - wszystko wyraźnie, ale chyba nadal dość słabo rozumiecie..

Ja naturalnie też próbuję nauczyć się po waszemu - w końcu też po to tu się zjawiłem, prawda?- ale wielce on skomplikowany, ten wasz język. Trudno się w nim połapać, już-już myślę, że coś się nazywa tak, a za chwilę już opisujecie to innym dźwiękiem. Na przykład plumplum myjumyju kąpkikąpki i nawet szurumburum! Nawet na moją aktywną niemowlęcą główkę to za wiele na raz! Więc powoli mi to idzie, ale już trochę też odszyfrowałem: masumasu, myjumyju-kąpkikąpki(no dobra, nie było to takie trudne, ale moglibyście się zdecydować na jedną wersję!), zmienimypieluszkę i zdecydowany mój faworyt: jużmamusiadajecycuszka. No i jeszcze apsikapsiknazdrowie, psikpsikdonoska (tego zbytnio nie lubię, zwłaszcza, że po nim następuje "wyciągamywszystkieglutyznoska".

A właśnie: noseknosek też znam. i są przynajmniej dwa: tumamamanosek i tubazylimanosek. Ten drugi to nawet czuję! A ten mamamanosek to chyba w tej naszej dalszej części, tej z włosami i cycuszkami i rękami, co robią masumasu i z tym kołysaniem, gdy spacerujemy po lesie otuleni chustą. (tu dygresja filozoficzna: nie do końca rozumiem, czy to jeszcze ciągle jedno my, ale na pewno kiedyś tak było, a na poparcie tej teorii mam dowód: mamy wspólny układ pokarmowy!). Są też nóżkinóżki, łapkiłapki, brzusiobrzusio, pupapupa, bekubeku i idziekupaidziehohoho

No i wiem też, kto to babcia -do śmiania i gadania, i dziadziuś - ten z grubym głosem, minami i silną ręką do usypiającego noszenia! No i pieseklikuś. On robi hałhałhał. Tak samo jest w mojej ulubionej książeczce: zajączekrobikickickic, kogutmówikokokokukuryku, świnkarobichrumchrumchrum, kotekmówimiałmiałmiał, piesekmówihałhałhał (jak naszlikuśkochanymądrypiesek), owieczkamówibeebeeebeee, krówkamówimuuuumumumuuu, a małamyszkajakmówi? małamyszkamówipipipipipipi!!!

ale i tak moje ulubione to dzyndzyńdzyń pod każdą postacią: dzwoneczkidzyńdzyńdzyń, kubeczkidzyńdzyńdzyń, a nawet w piosence o zimie: dzwonkidzwoniądzwoneczkamidzyńdzyńdzyńdzyńdzyńdzyńdzyńdzyńdzyń...

(Ale do kamery to nie gadam za wiele. a co to, pokaz jakiś?) ten pierwszy filmik (ciut długawy) z 12 grudnia 2008, a drugi, króciutki, bodajże z Wigilii!
a trzeci i kolejne (też krótkie) już ze stycznia 2009. Na ostatnim -Mam nazwała go "Moje Dwa Chłopaki" -widać w końcu na czym polega rola mamy:+) A kto wie, dlaczego tak się stukam po główce?hmm?

piątek, 5 grudnia 2008

cecha rodzinna?

Ha, pamiętacie te fotki z moimi minkami? Na większości marszczę brwi lub całe czółko. No i w końcu wiem, po kim to mam! Tylko spójrzcie; to Mama, gdy miała kilka miesięcy (w czapeczce) i około roczku (w kapelutku):


A może jestem podobny do Babci albo Dziadziusia..? (tu w latach 70-tych, zanim jeszcze urodzili im się wujek Paweł, Mama i wujek Tomek - mięli za to fajne płaszczyki!)

środa, 3 grudnia 2008

sonrisa!

Od początku Bazek się uśmiechał, ale jak piszą we wszystkich mądrych książkach - są to grymasy, najczęściej związane z ruchem jelit (a mama się cieszy hehe). No, ale chyba coś się zmienia, bo uśmiechy zdarzają się coraz częściej i raczej w chwilach błogości niż wysiłku..
Kilka dni temu Mały tak pięknie i długo się uśmiechał - całą gębą - że aż chciałyśmy to z babcią utrwalić. I choć kamerkę wyciągnęłyśmy już po głównej serii uśmiechów, to jednak jeszcze trochę się ich ostało...



A do tego kilka razy Bazyli najwyraźniej chichotał! Za pierwszym razem się zdziwiłam, co to za dziwne dźwięki, ale gdy się to powtórzyło, już nie miałam wątpliwości! Śmiał się w głos!!!
Ale nie tylko śmiać się umie, ale i domagać o swoje! O, tak wygląda moment tuż przed karmieniem:




A domaga się często, może dlatego od porodu przybrał już 2 kilo - w 6 tygodni. A w obwodzie główki i klatce piersiowej przybyło mu po 5,5 cm i ma już tam już po 38cm.

Aha, przy okazji oficjalnie ogłaszamy- zakończyliśmy połóg!! Niestety, zakończył się mniej miłym wydarzeniem - szczepieniem. Bazyli zniósł to dzielnie, pokrzyczał tylko trochę, za to mama nie mogła patrzeć, jak kłują synalka...wolałaby już, by to ją pokłuto! - czy mamy już tak mają?
Było to też chyba pierwsze zetknięcie się Małego z tyloma dziećmi naraz - do tego rozkrzyczanymi lub płaczącymi. Ale Bazulek się nie przejmował, przytulony do maminej piersi obserwował wszystko swoimi szeroko otwartymi ufoludkowymi oczkami, a na koniec stanowczo zażądał obiadu i skończyło się podawaniem cycka w poczekalni przychodni..

wtorek, 25 listopada 2008

zima, zima, zima, pada, pada śnieg...

Zima, zima, zima
Pada, pada śnieg.

Jadę, jadę w świat sankami,
Sanki dzwonią dzwoneczkami:
Dzyń, dzyń, dzyń,
Dzyń, dzyń, dzyń,

Dzyń, dzyń, dzyń.

Jaka pyszna sanna,
Parska raźno koń.

Śnieg rozbija kopytami,
Sanki dzwonią dzwoneczkami:

Dzyń, dzyń, dzyń...

Zasypane pola,
W śniegu cały świat.
Biała droga hen przed nami,

Sanki dzwonią dzwoneczkami:
Dzyń, dzyń, dzyń...



...tak sobie śpiewamy - i inne zimowe piosneczki - na spacerach, odkąd zawiało i zasypało śniegiem... Wprawdzie nie mamy konika, a i na jazdę sankami poczekamy do następnej zimy, ale liczy się klimat, prawda? Opatulamy się fest, Bazulkowi tylko nosek wystaje, Lik tarza się w śniegu - uwielbia to! - a Mama z Kamilą robią za bałwany....
Brr! Zimnica, ale jest przepięknie! Ciekawe, czy to początek zimy stulecia czy też zaraz przyjdzie odwilż i zostawi nam pluchę i nasze ulubione błoto pośniegowe?Już nie wiem, co lepsze...





















...a dzieciakom w to graj - już rzucają się śnieżkami (obowiązkowa wojna: chłopcy kontra dziewczynki, czyli pierwsze, grupowe, zaloty) i lepią bałwana przed blokiem - o, proszę..